14 listopada 2012 (środa), godz. 19:00

Spotkanie z Jerzym Stuhrem!

Jeden z najwybitniejszych polskich aktorów jeszcze pół roku temu walczył z nowotworem. Pokonał chorobę. Teraz Jerzy Stuhr wraca do grania – w filmach i teatrze. Odnalazł też nowe powołanie i surowo ocenia rzeczywistość. Swoje przemyślenia spisał w świetnej książce „Tak sobie myślę…” (Wydawnictwo Literackie). W środę, 14 listopada, Jerzy Stuhr spotka się ze studentami w krakowskim klubie Żaczek (al. 3. Maja 5). Rozmowę poprowadzą dziennikarza akademickiego pisma „WUJ – Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego”. Start: godz. 19. Wstęp wolny. Podczas spotkania będzie można nabyć nową książkę Jerzego Stuhra.

Studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego wydający „WUJ-a” rozpoczęli cykl spotkań z ciekawymi osobami. Postanowili zapraszać na rozmowy ważne postaci ze świata muzyki, kina, polityki czy sportu. Pierwszym gościem cyklu Osobowości był Czesław Mozil.

Fragment rozmowy Bartka Borowicza z Jerzym Stuhrem (sierpień 2012):

Nie ma Pan wrażenia, że nie pasuje do współczesnej młodzieży?

Mam. Jesteśmy z innych światów, mamy inne wartości. Mogę ich jedynie uczyć techniki, pokazać jak przerzucać ciężar ciała, jak sprawdzić w trakcie sztuki, czy ma się zapięty rozporek. Jedynie tu mnie słuchają, ale nie jestem dla nich guru.

To kto ma nim być, jeśli nie Pan?

Młodsi. Ludzie wychowani w innym kanonie estetyki. Studenci przychodzą na zajęcia ze mną i mówią „może by Pan jakiś nam swój film pokazał”.

Nie wierzę.

To się dzieje nagminnie!

Często pewnie jest Pan teraz pytany o plany.

Tak. Trochę będę grać w teatrze, będę jurorem tu i tam, jakąś nagrodę odbiorę (śmiech).

Filmowe plany są?

Dużo odmawiam. Wystąpiłem w 60, może 70. filmach. To jest 1/3 tego, w czym mogłem grać. Zawsze miałem dużo propozycji. I teraz spływają kolejne, ale jak tylko widzę, że jakaś rola jest powieleniem schematu, który już przećwiczyłem, mówię „nie”. Ponadto teraz często robi się kiepskie filmy.

To jaką rolą mógłbym teraz Pana przekonać do zagrania w moim filmie?

Miłość starego człowieka – zagram od razu. Nie żądam wiele! Tymczasem proponują mi, abym znowu był inspektorem „Rybą”. Te propozycje to jakiś chłam! W polskich filmach nie ma starych bohaterów. Reżyserzy robią filmy o sobie. Często dobre, ale to prowincjonalne historyjki. Mówię swoim studentom „pisz o sobie, ale umiejsców to w kraju, w Europie”. Nie można zasklepiać się tylko w swoim światku albo udawać nie swój świat – powiedzmy gangsterski. Marek Lehki, Wojciech Smarzowski, Waldemar Krzystek – oni robią dobre filmy.

Dziwię się, że żaden z polskich twórców nie napisze scenariusza pod Pana!

Pisał pewien człowiek, ale ostatnio się nie odzywa. Film byłby o inspektorze policji, który idzie na emeryturę. Nagle orientuje się, że dziewczyna zabiła chłopaka, a on zaczyna ją chronić. To tak w uproszczeniu. Zalążek jest bardzo ciekawy i wbrew kanonom. Więcej nie powiem.

Będzie Pan teraz znowu dużo podróżować?

Tak. Na początek planuję niedalekie, lekkie wypady.

Gdzie się Pan wybiera?

Do Australii (śmiech).

/Kraków, sierpień 2012/


fot. Patryk Tomaszewski


opublikowano: 2012-10-11
Komentarze
Polityka Prywatności