26 października 2006 (czwartek), godz. 20:00
(Archiwum)

Zaduszki dżemowe Wojtka Klicha

Po raz pierwszy w Krakowie zabrzmią piosenki artystów, którzy odeszli pozostawiając po sobie niezapomnianą twórczość. Wszystko zaczęło się w 1994 r., w kilka miesięcy po śmierci Ryszarda Riedla – lidera grupy Dżem.

W hołdzie temu charyzmatycznemu artyście zorganizowano w TCK pierwszy koncert – a ponieważ był to czas zaduszkowy nadano mu nazwę Zaduszki.

 

Resztę tytułu wypełniła nazwa zespołu z którym Ryszard Riedel objechał całą Polskę wzdłuż i wszerz grając tysiące koncertów w wielkich miastach i małych dziurach – w halach widowiskowych i na morskich plażach. Wszyscy którzy choć raz uczestniczyli w tych koncertach wiedza jaką zarażały wolnością, niezwykłą atmosferą – bluesem, rockiem i reggae. Ta mieszanka tych trzech stylów muzycznych stała się wizytówką muzyczną grupy i w pełni wyjaśniała jej nazwę. Dzisiaj kiedy Riedla nie ma już w zespole, wciąż czuć w nim jego ducha, a jego następcy i starzy przyjaciele zaszczycali swoją obecnością na kolejnych imprezach zaduszkowych.

 

 

Wojtkowi Klichowi na scenie towarzyszyć będą Magda Stalmach (śpiew), Jerzy Drobot (bas), Stanisław Migała (gitary), Krzysztof Krupa (bębny) oraz gościnnie Marek Piekarczyk (TSA).

 

W programie wieczoru oprócz legendarnych utworów zespołu Dżem, grupa Wojtka Klicha wykona standardy rockowe i bluesowe nieżyjących już wielkich artystów. Im wszystkim zadedykowany będzie ten koncert.

W programie utwory m.in.: Lennona, Marleya, Hendrixa, INXS, Niemena, Presleya, Ciechowskiego, Jantar, Joplin.

 

WOJTEK KLICH - Spontanna Bluesa

 

Jako gitarzysta zaczynał stosunkowo późno bo w szkole średniej. Dzisiaj jest najciekawszym tarnowskim muzykiem, jedną z najbardziej malowniczych osobowości muzycznych na polskiej scenie, współautorem cyklicznych imprez jakie odbywały się w Tarnowskim Centrum Kultury od 1994r. Mało kto o tym wie ale mimo swojego barwnego życia Wojtek zdołał ukończyć prawie cztery lata studiów na Politechnice w Krakowie i gdyby jego przygoda z zespołem Ziyo rozpoczęła się choćby rok później dziś pewnie byłby inżynierem od spraw transportu ale może lepiej że nie jest inżynierem... Jego umiłowanie wolności, swobody a zarazem różnego typu sportów wyczynowych w połączeniu z charakterystycznym image Indianina nie licują z wyobrażeniem inżyniera.

Założony przez Wojtka zespół BARDZO ORKIESTRA nie był tylko kolejnym bluesowo-rockowym zespołem na naszej scenie. W rzeczywistości stał się nieformalnym stowarzyszeniem artystów zarówno amatorów jak i zawodowców środowiska tarnowskiego, których starał się Wojtek promować w każdy możliwy sposób – głównie występując z nimi na scenie. Cykl autorskich koncertów zrealizowanych wspólnie z Tarnowskim Centrum Kultury zatytułowanych BLUESY I BLUZKI stał się praktycznie nową koncepcją BARDZO ORKIESTRY, która tym razem oznaczała głównie promocję amatorów i amatorek rocka oraz integrowała tarnowską scenę rockową na płaszczyźnie wielu pokoleń. Stąd na naszych imprezach w XV wiecznej piwnicy TCK pojawiały się i małolaty (od 18 lat) i starcy (powyżej 33) i absurdalni starcy ( poniżej setki!).

Bardzo Orkiestra stała się bardzo szeroką formułą będąca jednak podtytułem do jej jedynego niezmiennego punktu i głównego tytułu - Wojtka Klicha. Dziesiątki razy przy przepełnionej piwnicy zapowiadałem Jego koncerty, na których gośćmi specjalnymi byli:

Wojtek Waglewski, Sławek Wierzcholski, Małgorzata Ostrowska, Jerzy Styczyński, Adam Otręba, Jan Borysewicz, Janusz Panasewicz, Martyna Jakubowicz, Grzegorz Markowski, Dariusz Kozakiewicz, Robert Gawliński, Kasia Kowalska, Ryszard Sygitowicz, Tadziu Pocieszyński, Jan "Kyks" Skrzek, TITUS, Marek Piekarczyk.

 

Oprócz tego graliśmy rytualne niemalże Zaduszki Dżemowe, Wydmuszki Rockowe, Wianuszki i oczywiście Rockowe Opłateczki. Tak, w Wigilijną Noc, po pasterce o 1.30 śpiewaliśmy Panu do białego rana kolędy w aranżach bluesowo rockowych. Nie było gniewu wśród nas. Każdy, kto choć raz pojawił się na tych imprezach, wie jaki panował tam klimat, jaka magia i wtajemniczenie.

 

Opowieść o Wojtku mogłaby być długa ale prawdziwym jej sensem jest z nim obcowanie. Trzeba przyjść na jego koncert, trzeba uścisnąć jego dłoń, trzeba zobaczyć go na scenie około północy... Można przeczytać artykuł, można kupić płytę, można w  nic nie uwierzyć.


ostatnia aktualizacja: 2006-10-23
« powrót
Komentarze
Polityka Prywatności